Rozpoczęcie
studiów w Bydgoszczy to spełnienie moich marzeń. Antropologia fascynowała mnie
od zawsze. Ale jak chce się być w czymś dobrym, trzeba poświęcić coś innego. I
ja właśnie takie coś poświęciłam. Przyjaciół, znajomych, pasję. Również nie
pracowałam. Miałam ten komfort, że rodzice zarabiali wystarczająco dużo, aby
opłacać moje studia i życie w Bydgoszczy. Z mieszkania wychodziłam tylko rano
na zakupy i na uczelnię. Sąsiadów nie zdążyłam jeszcze poznać. Jakoś mnie do
nich nie ciągnęło.
Wieczór
przed ważnym kolokwium, po którym będę mogła pojechać na kilka dni do domu.
Biorę książkę i siadam na kanapie. Herbata na ławie paruje, a z głośników
wypływa relaksująca muzyka. Wszędzie panuje względny spokój. Zaczytuję się w
zastosowaniu antropologii w kryminalistyce, gdy zza ściany słyszę dziwne
odgłosy. Muzyka, śmiechy. Nigdy wcześniej się to nie zdarzało. Myślę jednak, że
za chwilę przyciszą i zaczynam uczyć się dalej. Żeby mnie nie denerwowali,
wkładam nawet słuchawki w uszy i przełączam się na muzykę z telefonu. To nie
pomaga. Wstaję z dotychczas zajmowanego miejsca i idę do sąsiada. Pukam, a
otwiera mi jakaś wysoka postać. Zadzieram głowę do góry i widzę Marcina Wikę. Z
moimi 165 cm
wzrostu muszę trochę się natrudzić.
-
Dobry wieczór. Moglibyście trochę ściszyć tą muzykę?
-
Nie ma sprawy.
Odwracam
się na pięcie i wchodzę z powrotem do mojego mieszkania. Ponownie rozsiadam się
na kanapie i czytam. Robię krótką przerwę na kolację i chcę wziąć książkę w
rękę, jednak uniemożliwia mi to dzwoniący telefon. Wujek Konrad.
-
Za dwa tygodnie Skra gra u was mecz i może przyszłabyś?
-
No dobra. Ale już dawno nie ma biletów, bo z dziewczynami rozmawiałam.
-
Ale czy ktoś coś mówił o kupnie biletu? Rozmawiasz z prezesem Skry, nie
pamiętasz? Wchodzisz jako VIP. Do zobaczenia.
I
tyle go słyszałam. Zmęczona całą nauką idę pod prysznic. Po 15 minutach
wychodzę z kabiny. Zakładam piżamę, koszulkę Skry i krótkie spodenki.
Rozczesuję również mokre włosy, które za chwilę suszę. Z mieszkania obok znowu
słyszę odgłosy zbyt głośnej muzyki. Nie zwracam uwagi na strój, tylko idę do
sąsiada. Ponownie otwiera mi drzwi przyjmujący.
-
To znowu ja. Mógłby pan zawołać gospodarza? – mówię i czuję jak zawodnik
Delekty lustruje mnie wzrokiem.
-
Konan!! Dawaj tu!! A panienka to chyba kibic Skry, jak widzę. I nogi ma pani
zgrabne, bardzo zgrabne.
-
Jestem. Słucham, o co chodzi?
-
Moglibyście ściszyć muzykę?
-
Jasne, już się robi.
Znowu
odkręcam się na pięcie i wchodzę do mieszkania. Muzyka ściszona, a ja mogę iść
spać. I to właśnie czynię.
Następnego
wieczoru czekała mnie niespodziewana wizyta. Biorę odprężający prysznic po
ciężkim dniu na uczelni i słyszę dzwonek do drzwi. Wycieram szybko ciało,
zakładam szlafrok i z turbanem na głowie idę otworzyć drzwi. A za nimi stoi mój
sąsiad.
-
Cześć. Niefortunnie się to wszystko wczoraj ułożyło. Dawid Konarski, twój
sąsiad. Mogę wejść? Chciałbym wszystko wytłumaczyć.
-
Oliwia Liniewska. Proszę, wejdź.
Kierujemy
się do salonu. Na chwilę opuszczam gościa, aby w coś się przyodziać i choćby
rozczesać włosy. Proponuję coś do picia, jednak Dawid odmawia i każe siadać.
-
Trochę dziwnie wczoraj się zachowaliśmy. Ale to wszystko przez to, że dostałem
wczoraj statuetkę MVP. Gram w Delekcie. Następnym razem ostrzegę cię, żebyś nie
była zaskoczona. Ale powiem ci szczerze, że nie widziałem cię tutaj wcześniej.
Myślałem, że nikt tutaj nie mieszka.
-
Aha. To gratuluję. Ja rzadko kiedy wychodzę stąd. Jedynie na uczelnię i do
sklepu. Nawet nie wiedziałam, że mam takich sąsiadów.
Do
późnych godzin nocnych siedzimy w moim salonie i poznajemy siebie bardzo
dokładnie. Dawid opowiada mi o sobie, a ja o sobie.
Dzień
meczu Delecty ze Skrą. Siadam w sektorze VIP tuż przy płycie boiska. Wujek się
postarał. Kiwam do Dawida głową na przywitanie. Później macham do chłopaków z
Bełchatowa. Nie jestem lokalną patriotką i dlatego też kibicuję drużynie wujka,
co spotyka się z groźnymi spojrzeniami Konarskiego. Skra wygrała i mogę podejść
do zawodników Skry. Znamy się bardzo dobrze. A to tylko dlatego, że mieszkając
pod Bełchatowem, często bywałam na meczach i treningach. Później podchodzę do
Dawida i gratuluję meczu. Jest zły na siebie, że przegrali. Po jakiejś godzinie
od meczu wracam do domu. Nie sama. Z sąsiadem. Tym razem kierujemy się do
niego. Nie spodziewam się jednak takiego obrotu spraw. Dawid zdejmuje kurtkę,
buty. Ja robię to samo. Zasiadamy w salonie. Tam siatkarzowi zbiera się na wyznania.
-
Oliwia. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale zawsze, jak cię widzę albo jesteś
obok mnie, czuję takie dziwne uczucie. Nigdy jeszcze nic takiego nie czułem. I
jak teraz tego nie powiem, to nigdy nie powiem. Dlatego, kocham cię. Zrozumiem,
jeśli zaskoczę cię tym wyznaniem.
Nic
nie odpowiadam, bo słowa są zbędne. Łączę nasze usta subtelnym pocałunkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz