sobota, 3 listopada 2012

Historia jedenasta.



Rozpoczęcie studiów w Bydgoszczy to spełnienie moich marzeń. Antropologia fascynowała mnie od zawsze. Ale jak chce się być w czymś dobrym, trzeba poświęcić coś innego. I ja właśnie takie coś poświęciłam. Przyjaciół, znajomych, pasję. Również nie pracowałam. Miałam ten komfort, że rodzice zarabiali wystarczająco dużo, aby opłacać moje studia i życie w Bydgoszczy. Z mieszkania wychodziłam tylko rano na zakupy i na uczelnię. Sąsiadów nie zdążyłam jeszcze poznać. Jakoś mnie do nich nie ciągnęło.
Wieczór przed ważnym kolokwium, po którym będę mogła pojechać na kilka dni do domu. Biorę książkę i siadam na kanapie. Herbata na ławie paruje, a z głośników wypływa relaksująca muzyka. Wszędzie panuje względny spokój. Zaczytuję się w zastosowaniu antropologii w kryminalistyce, gdy zza ściany słyszę dziwne odgłosy. Muzyka, śmiechy. Nigdy wcześniej się to nie zdarzało. Myślę jednak, że za chwilę przyciszą i zaczynam uczyć się dalej. Żeby mnie nie denerwowali, wkładam nawet słuchawki w uszy i przełączam się na muzykę z telefonu. To nie pomaga. Wstaję z dotychczas zajmowanego miejsca i idę do sąsiada. Pukam, a otwiera mi jakaś wysoka postać. Zadzieram głowę do góry i widzę Marcina Wikę. Z moimi 165 cm wzrostu muszę trochę się natrudzić.
- Dobry wieczór. Moglibyście trochę ściszyć tą muzykę?
- Nie ma sprawy.
Odwracam się na pięcie i wchodzę z powrotem do mojego mieszkania. Ponownie rozsiadam się na kanapie i czytam. Robię krótką przerwę na kolację i chcę wziąć książkę w rękę, jednak uniemożliwia mi to dzwoniący telefon. Wujek Konrad.
- Za dwa tygodnie Skra gra u was mecz i może przyszłabyś?
- No dobra. Ale już dawno nie ma biletów, bo z dziewczynami rozmawiałam.
- Ale czy ktoś coś mówił o kupnie biletu? Rozmawiasz z prezesem Skry, nie pamiętasz? Wchodzisz jako VIP. Do zobaczenia.
I tyle go słyszałam. Zmęczona całą nauką idę pod prysznic. Po 15 minutach wychodzę z kabiny. Zakładam piżamę, koszulkę Skry i krótkie spodenki. Rozczesuję również mokre włosy, które za chwilę suszę. Z mieszkania obok znowu słyszę odgłosy zbyt głośnej muzyki. Nie zwracam uwagi na strój, tylko idę do sąsiada. Ponownie otwiera mi drzwi przyjmujący.
- To znowu ja. Mógłby pan zawołać gospodarza? – mówię i czuję jak zawodnik Delekty lustruje mnie wzrokiem.
- Konan!! Dawaj tu!! A panienka to chyba kibic Skry, jak widzę. I nogi ma pani zgrabne, bardzo zgrabne.
- Jestem. Słucham, o co chodzi?
- Moglibyście ściszyć muzykę?
- Jasne, już się robi.
Znowu odkręcam się na pięcie i wchodzę do mieszkania. Muzyka ściszona, a ja mogę iść spać. I to właśnie czynię.

Następnego wieczoru czekała mnie niespodziewana wizyta. Biorę odprężający prysznic po ciężkim dniu na uczelni i słyszę dzwonek do drzwi. Wycieram szybko ciało, zakładam szlafrok i z turbanem na głowie idę otworzyć drzwi. A za nimi stoi mój sąsiad.
- Cześć. Niefortunnie się to wszystko wczoraj ułożyło. Dawid Konarski, twój sąsiad. Mogę wejść? Chciałbym wszystko wytłumaczyć.
- Oliwia Liniewska. Proszę, wejdź.
Kierujemy się do salonu. Na chwilę opuszczam gościa, aby w coś się przyodziać i choćby rozczesać włosy. Proponuję coś do picia, jednak Dawid odmawia i każe siadać.
- Trochę dziwnie wczoraj się zachowaliśmy. Ale to wszystko przez to, że dostałem wczoraj statuetkę MVP. Gram w Delekcie. Następnym razem ostrzegę cię, żebyś nie była zaskoczona. Ale powiem ci szczerze, że nie widziałem cię tutaj wcześniej. Myślałem, że nikt tutaj nie mieszka.
- Aha. To gratuluję. Ja rzadko kiedy wychodzę stąd. Jedynie na uczelnię i do sklepu. Nawet nie wiedziałam, że mam takich sąsiadów.
Do późnych godzin nocnych siedzimy w moim salonie i poznajemy siebie bardzo dokładnie. Dawid opowiada mi o sobie, a ja o sobie.

Dzień meczu Delecty ze Skrą. Siadam w sektorze VIP tuż przy płycie boiska. Wujek się postarał. Kiwam do Dawida głową na przywitanie. Później macham do chłopaków z Bełchatowa. Nie jestem lokalną patriotką i dlatego też kibicuję drużynie wujka, co spotyka się z groźnymi spojrzeniami Konarskiego. Skra wygrała i mogę podejść do zawodników Skry. Znamy się bardzo dobrze. A to tylko dlatego, że mieszkając pod Bełchatowem, często bywałam na meczach i treningach. Później podchodzę do Dawida i gratuluję meczu. Jest zły na siebie, że przegrali. Po jakiejś godzinie od meczu wracam do domu. Nie sama. Z sąsiadem. Tym razem kierujemy się do niego. Nie spodziewam się jednak takiego obrotu spraw. Dawid zdejmuje kurtkę, buty. Ja robię to samo. Zasiadamy w salonie. Tam siatkarzowi zbiera się na wyznania.
- Oliwia. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale zawsze, jak cię widzę albo jesteś obok mnie, czuję takie dziwne uczucie. Nigdy jeszcze nic takiego nie czułem. I jak teraz tego nie powiem, to nigdy nie powiem. Dlatego, kocham cię. Zrozumiem, jeśli zaskoczę cię tym wyznaniem.
Nic nie odpowiadam, bo słowa są zbędne. Łączę nasze usta subtelnym pocałunkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz