niedziela, 10 marca 2013

Historia dwudziesta pierwsza.



Zwykła, prosta dziewczyna. Nie należała do tych najbogatszych. Miała jednak to szczęście, że jej brat rozpoczął pracę z reprezentacją polskich siatkarzy. Oboje skromni, nie wywyższający się, z ogromnym poczuciem humoru. On był fizjoterapeutą, ona dopiero to studiowała na łódzkiej uczelni. W tajemnicy przed bratem dostała się na praktyki w spalskim ośrodku. On stawił się na dzień przed rozpoczęciem zgrupowania, ona dwa dni po rozpoczęciu.
- Marysia? A co ty tu robisz?
- Przyjechałam na praktyki, kochany braciszku. Będziesz mnie uczył.
Rafał niezbyt optymistycznie przyjął tą wiadomość. Charakter jego siostry szpeciły dwie cechy: upór i chamskie odzywki. Zastanawiał się, czy Maria będzie rozstawiała siatkarzy po kątach. Wiedział, że sportowcom nie będzie z nią łatwo.
Większość zawodników przekonała się o tym już pierwszego dnia pobytu dziewczyny w Spale. Przed pierwszym treningiem trener zwołał zebranie. Marysia przedstawiła się, powiedziała czym będzie zajmować. Nie odpowiedziała na żadne pytanie ze strony siatkarzy. Usiadła na swoim miejscu ignorując całkowicie pozostałych. Czekała na koniec. W planach miała spacer po lesie i zrobienie kilku zdjęć. Ruszyła w stronę wyjścia i usłyszała kilka głosów za sobą.
- Czy wiesz, że w czasie zgrupowania nosimy ubrania reprezentacyjne?
- I co w związku z tym? Ja tutaj jestem na praktykach, nie jestem zatrudniona przez PZPS.
- Bartek, nie pouczaj naszej nowej współpracownicy. To może zaprezentujesz nam swoje umiejętności?
- Nie, dziękuję panie Tatuaż. Nie przyjechałam tutaj was macać, tylko się przyglądać, jak mój brat to robi.
- O, Bartman. Pierwsza dziewczyna, która ci odmówiła. A teraz słuchajcie wujka Pitera. Wieczorem mamy spotkanie z chłopakami, przyłączysz się?
- Hahaha. Nie. Stado przerośniętych facetów i ja? Nie. Odwalcie się ode mnie. Nie przyjechałam tutaj się z wami spoufalać, tylko na praktyki. Dlatego nie odzywajcie się do mnie, najlepiej zachowujcie się tak, jakby mnie nie było.
Była ordynarna. Ale wystarczyło lepiej ją poznać, a ona musiała przekonać się do danej osoby, by zachowywać się inaczej. Jedynymi osobami, jakie do siebie dopuszczała, to Rafał, Aleksander i jeden z zawodników. Może dlatego, że spotkała go w lesie, gdy się zgubiła? Paweł miał śliczny uśmiech i oczy. Jako jedyny z tego towarzystwa nie wypytywał jej o nic. Chodzili razem na spacery po spalskim lesie, a jego koledzy zazdrościli mu, że Marysia była dla niego miła. Sami tego nie doświadczyli.
Przełamanie dziewczyny nastąpiło dopiero w czasie, gdy zbliżał się wylot siatkarzy do Kanady. Nie mogła lecieć z nimi. Nie przyznawała się do tego, ale przyzwyczaiła się do śpiewu Michała, kamery Krzysztofa, nieśpiesznych żartów Bartmana, który poniekąd za wszelką cenę chciał zdobyć sympatię jedynej dziewczyny na zgrupowaniu, oraz ciągłymi kłótniami Kurka z Pitem. Wiedziała również, że po ich powrocie do Polski, nie pojedzie ponownie do Spały.
Jej postanowienia uległy zmianie, gdy w progu jej łódzkiego mieszkania pojawił się Paweł. Z rozbrajającym uśmiechem na ustach rzucił tylko, że ma spakować się w ciągu 10 minut. Nie chciała, ale świadomość, że trener tęskni za dyscypliną, którą wnosiła obecność Marysi, zgodziła się i po godzinie byli w drodze do Spały.
Dziewczyna cieszyła się, że będzie mogła rozstawiać Bartmana po kątach. Uwielbiała denerwować akurat tego człowieka.

Wieczory spędzała w towarzystwie Pawła. Na jego zaproszenie pojawiła się w katowickiej hali sportowej. To w Katowicach, po kolejnej wygranej nad Brazylią, dała poznać się siatkarzom bliżej. Poszła z nimi na pierwszą wspólną imprezę, z której niewiele pamiętała. A przecież Rafał ostrzegał ją, jakie skutki może mieć to wyjście.

Po tych kilku tygodniach spędzonych z ludźmi o ponadprzeciętnym wzroście, stwierdziła, że chce, by tak wyglądało jej życie. Chce pracować z siatkarzami. Chce być z nimi w kontakcie. Chce mieś styczność z ich poczuciem humoru. Jednak wie, że to oni będą mieć z nią trudny los, by żyć z jej charakterem. Ale nie martwi się o to, bo wie, że z czasem wszystko przezwyciężą. A pomoże jej w tym Paweł Z., kolega z pracy i partner życiowy.



Historia jest. Obiecana. Ponad rok jestem z Wami. Może nie na tym blogu, ale w blogowym świecie. ;)
 Powiem Wam, że oglądanie siatkówki klubowej zmienia klimat, gdy zaczynasz kibicować razem z Klubem Kibica. Jeździsz po Polsce, nawet w 9 osób, zdzierasz gardło, by po drugiej stronie boiska było Cię słychać, dostajesz życzenia z okazji Dnia Kobiet od każdego siatkarza swojego klubu. Szkoda mi tylko tego badyla, którego nie dostałyśmy, bo niestety się spóźniłyśmy.
Jakby ktoś z Kielc to czytał, to wiedzcie, że macie bardzo fajną halę. I pana ochroniarza, który jest z Kielec, nie z Kielc ;)