Szedłeś
spokojnie ulicą. Zaczepiła Cię młoda dziewczyna, niewysoka blondynka. Dałeś jej
autograf i poszedłeś dalej. Miałeś zaplanowane spotkanie z młodzieżą Twojego
starego LO. Wspominałeś podróż. Nigdy nie lubiłeś jeździć pociągiem, ale nie
zapomnisz tej długonogiej szatynki…
Widzisz
jak „Prus” się zmienił. Już nie był taki szary. Przed wejściem czeka na Ciebie
jedna z uczennic. Poznajesz ją. To Twoja mała Julka, kuzynka, już dorosła.
-
Cześć, chodź. Czekają już.
Kierujesz
się za kuzynką. Idziecie do dyrektora. Witasz się z Andrzejem i razem z nim
wędrujecie do wyznaczonej Sali. Julia informuje Cię, że młodzież znajdująca się
tam gra w siatkówkę i reprezentuje barwy liceum w rozgrywkach międzyszkolnych.
Witają Cię oklaskami. Dziewczyny piszczą. Zdążyłeś się już do tego
przyzwyczaić. Po chwili wszystko cichnie i głos zabiera dyrektor. Julia siada
gdzieś pomiędzy koleżankami . Zaczynasz swój wykład. Przedstawiasz się i
ogólnie charakteryzujesz swoją pozycję na boisku. Chwilami odchodzisz od
tematu, bo wspominasz swój pobyt w LO.
-
Najlepiej pamiętam, gdy razem z waszym dyrektorem zrobiliśmy kawał pani od
chemii. Jeśli nie wiedzieliście, to już wiecie, że z panem Andrzejem
chodziliśmy do jednej klasy. Raz przed chemią wyleliśmy pani profesor ze zlewki
wodę wapienną, która była potrzebna do doświadczenia na lekcji a naleliśmy tam
wody bromowej. W czasie lekcji, gdy miało odbyć się doświadczenie, pani zaczęła
je przygotowywać. Wszystko robiła według schematu, ale nie wyszło. Czymś tam
sprawdziła, że nie jest to ta woda, która powinna być. I na kogo spadło? Na
nas. Za karę przez kilka następnych lekcji sami z dyrektorem musieliśmy
przygotowywać doświadczenia.
Po
sali rozchodzi się cichy chichot. Widzisz, że Julka zrobiła face-palma. No tak,
do tej chwili myślała, że ma w miarę normalnego wujka. Andrzej czerwienieje na
twarzy. Teraz stanie się lekkim pośmiewiskiem swoich uczniów.
Kolejną
częścią Waszego spotkania są pytania do Ciebie. Jedne są przyjemne, inne mniej.
A jeszcze inne są takie, których wolałbyś uniknąć. Jednak dzielnie na wszystkie
odpowiadasz. Kilka osób prosi Cię o autograf, kilka o zdjęcie. W całym tym
zamieszaniu nie zauważasz jej. Długonogiej szatynki z pociągu. Ona Cię tylko
obserwuje i wychodzi z budynku. Julia również wychodzi. Kuzynka ma dla Ciebie niespodziankę.
W
sali zostaje mała grupka odświętnie ubranych uczniów i zaczynają śpiewać Ci
„Sto lat!”. Tak, zapomniałeś o swoich urodzinach. Cieszysz się, że chociaż oni
pamiętali. Z drugiej strony jest Ci smutno, bo nie widzisz Julii. Jednak za
chwilę ponownie uśmiech wkrada się na Twą twarz, gdy zauważasz kuzynkę. Wchodzi
uśmiechnięta i składa Ci życzenia. Nie mija chwila i do klasy wbija część reprezentacji,
z którą zdobyliście Mistrzostwo Europy w 2009 roku. Oni również śpiewają Ci „Sto
lat!”. Jest Ci miło, bardzo miło. Dziękujesz im za życzenia. Julka prowadzi Was
do pobliskiej restauracji, gdzie czeka większa ilość gości. Tam bawicie się do
późnych godzin. Zapraszasz ich na weekend do siebie na działkę. W pobliskim
Korczewie będzie się działo. Nawet chłopacy z dalekich stron przyjadą. Bo
czegóż nie robi się dla przyjaciół, panie Pliński?
Cóż, dawno mnie tutaj nie było. I chyba będzie to jedna z ostatnich historii. Dobiję do 20, żeby była jakaś pełnia. Następna pojawi się dopiero w Święta. Nie mam czasu na pisanie. A jeszcze konkurs teraz, chociaż o nim za chwilę.
Od jakiegoś tygodnia, może dwóch, można mnie znaleźć na fejsiku, o tutaj.
A wracając do konkursu. Marcin Możdżonek wybrał moje zdjęcie do 50 szczęśliwców. Byłabym wdzięczna, gdybyście weszli i polubili zdjęcie. Mam nadzieję, że mnie jakoś wspomożecie. :)
Chwila retrospekcji. W środę byłam sobie w Łodzi, moim ukochanym mieście. Zakupiłam sobie dwie koszulki Skry. Prezent mikołajkowo-gwiazdkowy od babci. :)
No, to tyle chciałam. Do Świąt. A właśnie. Skoro mnie tutaj nie będzie tyle czasu, to chciałam życzyć Wam smacznego karpia, pysznego kompotu, prezentów pod choinką, spełnienia marzeń, pomyślności w życiu, uczniom i studentom powodzenia w nauce, a tym już wykształconym powodzenia w pracy, atmosfery rodzinnej i ogólnie wesołych, śnieżnych Świąt :)
Arrivederci.
Fajne...
OdpowiedzUsuńNo kurde też bym chciała taki prezent :P
Ale sama sobie w końcu taki zrobię :))
Dawaj kolejny. Pozdrawiam.
Ogólnie nie przepadam za panem Plińskim, ale historia jak najbardziej fajna ;)
OdpowiedzUsuńŻe niby przedostatni? Nope, ja protestuję, wszczynam bunt i rozkazuję, jeszcze kilka historii zamieścić :) Pan Pliński miał niespodziankę, że tak rzeknę :)
OdpowiedzUsuńPojawił się rozdział siódmy na http://wciaz-ja-kocham.blogspot.com/. Serdecznie zapraszam. :)
Zapraszam na dziewiątkę na http://wciaz-ja-kocham.blogspot.com/. Pozdrawiam :*
Usuńwspomnienia, krótkie powroty... to cieszy, bo znów można zaczerpnąć tego młodzieżowego powietrza, wrócić do młodzieńczych czasów.
OdpowiedzUsuń