Przychodzi taki moment, że czas się pożegnać. Wiem, że kilka z Was czekało na coś nowego. Uwierzcie, nie chciałam Was zawieść. Próbowałam coś sklecić, coś napisać. Każda próba kończyła się fiaskiem. Kilkoma zdaniami, do których nie mogłam dopisać nic innego. Wiem, że obiecałam, że coś ma się zacząć. Jednak nie znalazłam odpowiedniej motywacji, która pomogłaby mi. A jak już się znalazła, nie potrafiłam przelać myśli do Worda.
W życiu każdego blogera przychodzi kryzys. Mniejszy, większy. Niektórym potrzeba przerwy i mają wielki come back. Inni znikają z tego świata. Ja jestem z tych drugich. Wielkiego come back'u z mojej strony nie przewiduję.
"Wszystko, co ma swój początek, ma swój koniec."
Nie chciałam zostawiać Was bez słowa. Chociaż moja nieobecność, kilkumiesięczna nieobecność, nie ma swojego usprawiedliwienia.
Dziękuję wszystkim osobom, które pojawiły się na jednym z moich trzech blogów, za każde słowo pozostawione pod nowym rozdziałem, nową historią. Tym, co odwiedzą dopiero teraz moje blogi, dziękuję, że się tutaj znalazły. Byłoby miło, gdybyście zostawili po sobie ślad.
Patrzę na ilość odwiedzin na każdym z blogów i jestem pod wrażeniem, że nie ma dnia, by nikt tutaj nie wszedł. Może przez przypadek, może specjalnie. Nie wiem. Ale dziękuję.
Żadne słowa nie odzwierciedlą mojej wdzięczności dla Was. Gdyby nie Wy, nie byłoby mnie tutaj. Chyba nadszedł czas, bym sama mogła przeżyć podobną historię, ze swoim własnym szczęściem przy boku.
Oczywiście, nie znikam na dobre, gdyż doczytam wszystkie blogi, które zaczęłam czytać. ;) Znajdziecie mnie na fejsie, gdyż nie usuwam fp, na Twitterze i GG.
DZIĘKUJĘ za wszystko i PRZEPRASZAM za to, co mi nie wyszło. Jesteście wspaniali.
"To była nasza historia..."
czwartek, 25 lipca 2013
niedziela, 10 marca 2013
Historia dwudziesta pierwsza.
Zwykła,
prosta dziewczyna. Nie należała do tych najbogatszych. Miała jednak to
szczęście, że jej brat rozpoczął pracę z reprezentacją polskich siatkarzy. Oboje
skromni, nie wywyższający się, z ogromnym poczuciem humoru. On był fizjoterapeutą,
ona dopiero to studiowała na łódzkiej uczelni. W tajemnicy przed bratem dostała
się na praktyki w spalskim ośrodku. On stawił się na dzień przed rozpoczęciem
zgrupowania, ona dwa dni po rozpoczęciu.
-
Marysia? A co ty tu robisz?
-
Przyjechałam na praktyki, kochany braciszku. Będziesz mnie uczył.
Rafał
niezbyt optymistycznie przyjął tą wiadomość. Charakter jego siostry szpeciły
dwie cechy: upór i chamskie odzywki. Zastanawiał się, czy Maria będzie
rozstawiała siatkarzy po kątach. Wiedział, że sportowcom nie będzie z nią
łatwo.
Większość
zawodników przekonała się o tym już pierwszego dnia pobytu dziewczyny w Spale. Przed
pierwszym treningiem trener zwołał zebranie. Marysia przedstawiła się,
powiedziała czym będzie zajmować. Nie odpowiedziała na żadne pytanie ze strony
siatkarzy. Usiadła na swoim miejscu ignorując całkowicie pozostałych. Czekała
na koniec. W planach miała spacer po lesie i zrobienie kilku zdjęć. Ruszyła w
stronę wyjścia i usłyszała kilka głosów za sobą.
-
Czy wiesz, że w czasie zgrupowania nosimy ubrania reprezentacyjne?
-
I co w związku z tym? Ja tutaj jestem na praktykach, nie jestem zatrudniona
przez PZPS.
-
Bartek, nie pouczaj naszej nowej współpracownicy. To może zaprezentujesz nam
swoje umiejętności?
-
Nie, dziękuję panie Tatuaż. Nie przyjechałam tutaj was macać, tylko się
przyglądać, jak mój brat to robi.
-
O, Bartman. Pierwsza dziewczyna, która ci odmówiła. A teraz słuchajcie wujka
Pitera. Wieczorem mamy spotkanie z chłopakami, przyłączysz się?
-
Hahaha. Nie. Stado przerośniętych facetów i ja? Nie. Odwalcie się ode mnie. Nie
przyjechałam tutaj się z wami spoufalać, tylko na praktyki. Dlatego nie
odzywajcie się do mnie, najlepiej zachowujcie się tak, jakby mnie nie było.
Była
ordynarna. Ale wystarczyło lepiej ją poznać, a ona musiała przekonać się do
danej osoby, by zachowywać się inaczej. Jedynymi osobami, jakie do siebie
dopuszczała, to Rafał, Aleksander i jeden z zawodników. Może dlatego, że
spotkała go w lesie, gdy się zgubiła? Paweł miał śliczny uśmiech i oczy. Jako
jedyny z tego towarzystwa nie wypytywał jej o nic. Chodzili razem na spacery po
spalskim lesie, a jego koledzy zazdrościli mu, że Marysia była dla niego miła. Sami
tego nie doświadczyli.
Przełamanie
dziewczyny nastąpiło dopiero w czasie, gdy zbliżał się wylot siatkarzy do
Kanady. Nie mogła lecieć z nimi. Nie przyznawała się do tego, ale przyzwyczaiła
się do śpiewu Michała, kamery Krzysztofa, nieśpiesznych żartów Bartmana, który
poniekąd za wszelką cenę chciał zdobyć sympatię jedynej dziewczyny na
zgrupowaniu, oraz ciągłymi kłótniami Kurka z Pitem. Wiedziała również, że po
ich powrocie do Polski, nie pojedzie ponownie do Spały.
Jej
postanowienia uległy zmianie, gdy w progu jej łódzkiego mieszkania pojawił się
Paweł. Z rozbrajającym uśmiechem na ustach rzucił tylko, że ma spakować się w
ciągu 10 minut. Nie chciała, ale świadomość, że trener tęskni za dyscypliną,
którą wnosiła obecność Marysi, zgodziła się i po godzinie byli w drodze do
Spały.
Dziewczyna
cieszyła się, że będzie mogła rozstawiać Bartmana po kątach. Uwielbiała
denerwować akurat tego człowieka.
Wieczory
spędzała w towarzystwie Pawła. Na jego zaproszenie pojawiła się w katowickiej
hali sportowej. To w Katowicach, po kolejnej wygranej nad Brazylią, dała poznać
się siatkarzom bliżej. Poszła z nimi na pierwszą wspólną imprezę, z której niewiele
pamiętała. A przecież Rafał ostrzegał ją, jakie skutki może mieć to wyjście.
Po
tych kilku tygodniach spędzonych z ludźmi o ponadprzeciętnym wzroście,
stwierdziła, że chce, by tak wyglądało jej życie. Chce pracować z siatkarzami.
Chce być z nimi w kontakcie. Chce mieś styczność z ich poczuciem humoru. Jednak
wie, że to oni będą mieć z nią trudny los, by żyć z jej charakterem. Ale nie
martwi się o to, bo wie, że z czasem wszystko przezwyciężą. A pomoże jej w tym
Paweł Z., kolega z pracy i partner życiowy.
Historia jest. Obiecana. Ponad rok jestem z Wami. Może nie na tym blogu, ale w blogowym świecie. ;)
Powiem Wam, że oglądanie siatkówki klubowej zmienia klimat, gdy zaczynasz kibicować razem z Klubem Kibica. Jeździsz po Polsce, nawet w 9 osób, zdzierasz gardło, by po drugiej stronie boiska było Cię słychać, dostajesz życzenia z okazji Dnia Kobiet od każdego siatkarza swojego klubu. Szkoda mi tylko tego badyla, którego nie dostałyśmy, bo niestety się spóźniłyśmy.
Jakby ktoś z Kielc to czytał, to wiedzcie, że macie bardzo fajną halę. I pana ochroniarza, który jest z Kielec, nie z Kielc ;)
piątek, 8 lutego 2013
Historia dwudziesta.
Twój
syn jest pocieszny. Nawet kiedy wracasz zmęczony z treningu czy po przegranym
meczu potrafi Cię rozśmieszyć. Ba!, Twoi obaj synowie są świetni. Starszego
odprowadzasz do szkoły w miarę możliwości. Twoja żona jest Ci wdzięczna, że
próbujesz ją odciążyć.
Pewnego
dnia Rafał kończył lekcje między Twoimi treningami. Nie wiedział, że po niego
przyjedziesz. Udała Ci się niespodzianka. Kochasz go śmiejącego się. Wziąłeś go
na ręce i pomaszerowaliście do samochodu. Buzia mu się nie zamykała. Miał Ci
tyle do powiedzenia. Że Krzysiek przyniósł nowy traktor, Mikołaj dostał od
babci nowy medalik na urodziny, Olaf się rozpłakał. Z kilku sytuacji się
śmiałeś. Rafał powiedział Ci również o spotkaniu z siostrą misjonarką w
nadchodzącym tygodniu. Wychowawczyni poprosiła, żeby z każdym dzieckiem
przyszedł rodzic. Syn pragnął, abyś to Ty mu towarzyszył. Nie mogłeś obiecać na
pewno. Zaczął się okres przygotowawczy do sezonu. Co prawda, nie zmieniliście
bardzo kręgosłupa zespołu, ale musisz przypomnieć sobie metodykę starego-nowego
trenera.
Na
popołudniowym treningu ustaliłeś, że tego dnia nie przyjdziesz. Trener rozumie.
Sam również ma dzieci, dwudziestokilkuletniego syna i młodszą od niego córkę. Do
pierwszego gwizdka sezonu jeszcze miesiąc, więc wszyscy poszli Ci na rękę. Rafał
był bardzo szczęśliwy. Ty również. Uwielbiałeś spędzać czas z dziećmi.
W
tym dniu do szkoły musiałeś przybyć na 11. Udałeś się do odpowiedniej klasy i
odnalazłeś wzrokiem syna. Podszedłeś do niego i usiadłeś na wolnym krzesełku.
Musieliście chwilę poczekać na siostrę, która utknęła w kędzierzyńskich
korkach. Zdyszana wpadła do klasy i zaczęła opowiadać.
-
Szczęść Boże. Przepraszam, że się spóźniłam. Korki. Ale postaram się wam to
wynagrodzić. Zacznę od początku. Nazywam się Magdalena Łukasiuk, w lipcu
wróciłam z misji w Ugandzie. Za chwilę wam o tym opowiem i pokażę kilka zdjęć.
Dobrze. Ja się wam przedstawiłam, teraz kolej na was. Potrzebuję chętnych.
Skierowałeś
wzrok na siostrę. Wydawała ci się znajoma. Wasze spojrzenia się zetknęły.
Magdalena speszona rozglądała się za chętnymi dziećmi. Kilkoro zgłosiło się, w
tym Twój syn. I to właśnie Rafała wybrała zakonnica. Chłopiec z radością wstał
z miejsca i zaczął mówić.
-
Nazywam się Rafał Ruciak. Moim tatą jest Michał Ruciak, gra w siatkówkę w
Kędzierzynie i reprezentuje Polskę. Ma bardzo fajnych kolegów. Moja mama ma na
imię Justyna, a brat Filip. Razem z nimi chodzę na mecze taty. A najfajniej
jest wtedy, gdy wraca i przywozi zabawki i medale. To tyle.
Siostra
Magdalena zmieniła na chwilę wyraz twarzy. Przypomniała sobie, gdzie miała do
czynienia z Twoją osobą. Po Rafałku zgłosiło się jeszcze kilku odważnych
chłopców.
Prezentację
siostra zaczęła od pokazania dzieciom, gdzie jest Uganda. Odważniejsi próbowali
zgadywać, jednak żadnemu się nie udało. Mówiła ciekawie. Każdy jej słuchał,
nawet Ty. Najciekawszym elementem była nauka języka i film. W czasie
wyświetlania obrazu siostra Magdalena podeszła do Ciebie.
-
Michał, zaczekaj chwilę po spotkaniu – szepnęła.
Poznałeś
jej perfumy. Byłej pewien. Byłeś pewien, że ją znasz. Tylko nie pamiętasz skąd.
Misjonarka zakończyła małym quizem.
Dzieci
zostały jeszcze na lekcjach, a Ty czekałeś na ławce na Magdalenę. Zachodziłeś w
głowę, skąd ją znasz. Nie mogłeś sobie przypomnieć. Może po prostu nie
zwróciłeś na niej zbyt dużej uwagi.
-
Michał, obiecaj mi, że nie powiesz nikomu, że wróciłam do Polski.
-
Dobrze. Może to głupio zabrzmi, ale nie pamiętam cię. Powiesz mi, skąd się
znamy?
-
Tak, poznaliśmy się na weselu Oliwii i Pawła. Jestem jej kuzynką. Od czasu ich
wesela nie pojawiałam się nigdzie, wstąpiłam do zakonu i wyjechałam. Zapytasz
czemu? Paweł bardzo przypominał mi mojego byłego chłopaka.
-
Rozumiem. Obiecuję, że nikt się nie dowie. Pamiętałem tylko twoje perfumy. Nie zmieniłaś
ich.
Rozmawialiście
aż do zakończenia lekcji przez Rafała. Pożegnałeś się z Magdaleną i pojechałeś
z synem do domu. Tam Justyna czekała na Ciebie z obiadem. Po posiłku dzwonisz
do Oliwii i mówisz o spotkaniu z jej kuzynką. Wiesz, że Magdalena tego nie
pochwali, ale uważasz, że rodzina powinna trzymać się razem.
Kiedy następna historia? Nie wiem. Mam zaczętą jakąś, pomysł na kolejny blog. Ale co z tego wyniknie, zobaczymy :)
sobota, 26 stycznia 2013
Historia dziewiętnasta.
Dzisiaj
będzie o kimś, kogo jeszcze nie znacie, ale w przyszłości może poznacie.
„Drogi Mikołaju!
Mam nadzieję, że nie
będzie to dziwne, gdy szesnastolatka pisze do Mikołaja. Nie wiem, czy w Ciebie
wierzę. Wiem, że chcę się wyżalić.
Mikołaju, chciałabym Cię
prosić o szczęście dla kolegi. Nie, nie dla siebie. Dla niego. Ale może zacznę
od początku…”
-
Paulina! Chodź, bo się spóźnimy, a nie ładnie się tak spóźniać na chrzciny
kuzyna!
-
Już idę, mamo!
Razem
z Bartkiem chrzcił się Piotrek, brat Kacpra (nie, nie Piechockiego). Z
chłopakiem chodziliśmy razem do podstawówki i gimnazjum. Później poszliśmy w
inne strony świata. On wyjechał szkolić się w siatkówce, ja wybrałam szkołę z
internatem w Lublinie. Gdzie Lublin, gdzie Warszawa i gdzie Łuków. Nie
widzieliśmy się od zakończenia roku szkolnego, czyli ponad pół roku. Ja nie
wychodziłam z domu, nie czułam potrzeby. A on? On wracał w soboty późnym
wieczorem, a w niedziele już jechał. Ja w tym czasie często wyruszałam do stolicy
na mecze PlusLigi. Nie chodziłam już na chór, bo wypisałam się ze scholi.
Stanęłam w końcowej części Kościoła. Uwielbiałam ten stan, gdy wszystko było oświetlone
lampkami i ozdobione choinkami. Jest tak magicznie miło. W tym roku dodatkowo
leżało trochę śniegu. Pierwsze białe Święta od kilku lat. Nawet nie zauważyłam,
gdy ponad dwumetrowy osobnik zmaterializował się koło mnie. O jego przybyciu
dowiedziałam się, gdy ten zaczął mnie lekko szturchać w ramię.
-
O, Kacper, cześć.
-
Cześć. Co tam słychać? Dłużej się nie dało nie odzywać? Wakacje przesiedziałaś
w domu, do nas nie wyszłaś. Od początku roku szkolnego też nie wychodziłaś. Ale
już teraz nie ukryjesz się przed nami. Uszaty robi klasowego Sylwestra i fajnie
byłoby, gdybyś też wpadła.
-
Możemy porozmawiać po mszy? Proszę. Wtedy dowiesz się wszystkiego.
Kacprowi
powiedziałam o wszystkim, nawet o tym, że zabarykadowanie się w domu miało na
celu zapomnienie o klasie, chociaż w niewielkim stopniu. I przyniosło. Z
zaproszenia na Sylwestra niechętnie skorzystałam, ale wizja imprezy z
dziewczynami wygrała.
Pożegnanie
starego roku i powitanie nowego to dość specyficzny czas. Jedni tańczą, drudzy
piją, jeszcze inni rozmyślają, a pozostali przypominają sobie wydarzenia
minionego roku. Część towarzystwa ma w zwyczaju również spać…
„Mikołaju, rozmawiałam z
nim pół Sylwestra. Przez następne kilka dni bolała mnie szyja. 35 cm różnicy we wzroście
robi swoje. Poznałam historię jego całego życia, znam wszystkich jego kolegów,
wiem, który gra na jakiej pozycji. Ale opowiedział mi również o swoich
problemach uczuciowych…”
-
I wiesz, Marta jest dziwna. Nawet zatańczyć ze mną nie chce. Ale spokojnie.
Jutro już mi przejdzie. Zawsze tak mam, gdy wypiję. A pamiętasz, kiedy zacząłem
palić?
-
No, w wakacje.
-
Tak. Właśnie przez Martę…
„Od tej rozmowy minie
zaraz rok. Można powiedzieć, że dzięki temu zyskałam przyjaciela. Mikołaju,
proszę, żeby Kacper znalazł szczęście. Tylko tyle.
Paulina”
Co prawda, musiałam zmienić kilka faktów i imion, ale coś w ten deseń miało być. Ktoś tęsknił?
Wiem, że na pewno będzie jeszcze jedna historia, którą muszę tylko dokończyć. Co dalej? Tego nie wiem. Wiem jedynie, że 15 lutego skończę http://ritorno-alla-vita.blogspot.com/ :D
Do zobaczenia kiedyś! :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)